4 znajomych wybiera się na weekendowy spływ kajakowy przez rzekę, która za kilka miesięcy przestanie istnieć, bo powstanie tam zalew. W filmie zawarto wszystkie elementy tej historii – przyjazd, poznanie tubylców i zawarcie z nimi umowy, przepływ, zakończenie. I tylko w tym ostatnim zdarzają się dłużyzny. Reszta filmu jest już skumulowana i trzyma w napięciu. Bo sam spływ, mimo że okaże się tak trudny jak w opowieściach, nie jest tu najważniejszy – w lesie czają się różni ludzie...
Jest to solidne, męskie kino – 4 facetów zmagających się z żywiołem, machających bicepsami, wrzeszczących i zadowolonych z siebie, gdy tylko uda im się przeżyć... Są w stanie się wesprzeć, a w sytuacji krytycznej – ocalić nawzajem. Konflikty będą, i owszem.
Najbardziej o tej męskości świadczy scena następująca po tej, w której Ed nie umiał zabić łani: rozmowa nad rzeką i „Znałem świetnych strzelców, którym na widok żywego celu trzęsły się ręce”.
Najlepsza jednak jest tu scena wspólnego grania z tubylcem zaraz na początku – to jak się rozwija i to, co wywołuje u oglądającego... Geniusz.
Na pochwałę zasługują też zdjęcia – to często wyglądało jak film Angelopoulosa.
Jakieś wady? Drobne: Lewis po odniesieniu ran skamle trochę za bardzo ja na takiego twardziela, jakim był wcześniej; ręka trupa Drew za pierwszym razem szokowała, ale im dłużej na to patrzyłem, tym dłużej... chciało mi się rechotać. No i trochę mało jedli przez te kilka dni...;-)
7/10
> Lewis po odniesieniu ran skamle trochę za bardzo ja na takiego twardziela
Bo moze byl wlasnie takiego typu "twardzielem" - pozerem, ktory jak dostal w dupe to skomle ponad miare.
> No i trochę mało jedli przez te kilka dni.
Najedli sie... strachu. Co niemiara! ;)
"Bo moze byl wlasnie takiego typu "twardzielem" - pozerem, ktory jak dostal w dupe to skomle ponad miare"
Przez 70 minut nie ma czegoś takiego - był wtedy w 100% tym, na kogo wygląda. Nie wiem, czy to zaleta (klasa aktora!), czy wada...
Zwróć uwagę, że było to chyba złamanie otwarte. Złamanie otwarte jest
bardziej bolesne już nie mówiąc o widoku wystających kości z nogi ;) Każdy
by zmiękł (no, prawie :P)
No z tym złamaniem, to prawda,pod względem psychicznym może i twardziel(jako jedyny zachował zimną krew, podczas ,,zabójstwa'' tego gościa w lesie),ale nawet on musiał czuć nieludzki ból kiedy, wystawała mu kość z nogi, a jeszcze musiał przepłynąć z nią, przez rzeke, i wyczekiwać na ratunek, bezradnie.Dla mnie nie istnieje taki typ człowieka, który by nie czuł bólu, choćby i był największym twardzielem.W Szklanej Pułapce John Mclane to też twardziel, ale na pewno musiał czuć ból, kiedy łaził boso po potłuczonym szkle.Ludzie są tylko ludźmi
O takich filmach mówię - "powerful drama".
8/10, mocny film i oryginalny nawet dzisiaj a co dopiero wtedy.
Minęło tyle lat i "Uwolnienie" wciąż bezpieczne. Na horyzoncie same wypierdy przygodowe CGI style...
"Najlepsza jednak jest tu scena wspólnego grania z tubylcem zaraz na początku – to jak się rozwija i to, co wywołuje u oglądającego... Geniusz."
Własnie ta scena zwłaszcza, jeśli chodzi o muzykę to jest to perełka w tym filmie, ta scena duetu muzycznego z upośledzonym chłopcem grającym na banjo po prostu powala obok link. https://www.youtube.com/watch?v=1tqxzWdKKu8